W poszukiwaniu wiosny w Bieszczadach
W poszukiwaniu wiosny w Bieszczadach
Cała tegoroczna zima przypominała w naszych stronach przedwiośnie. Na dwa dni przed kalendarzową wiosną udajemy się w Bieszczady, na poszukiwanie jej zwiastunów. Pierwszy postój jest w Czarnej gdzie zwiedzamy cerkiew greckokatolicką p.w. św. Wielkiego Męczennika Dymitra – obecnie rzymskokatolickiego kościoła parafialnego. Wsłuchujemy się w historię wyznawców prawosławnych i greckokatolickich oraz cerkwi, którą opowiada przewodnika beskidzki Bartek Machowski.
Odznak wiosny nie trzeba było długo szukać , bo po dwóch godzinach jazdy autokarem docieramy do doliny Sanu i tuż przy drodze do Dwerniczka oczom naszym ukazują się białe połacie….
śnieżycy wiosennej, w tłumaczeniu z języka greckiego białego fiołka. Śnieżyca jest rośliną reglową, która rośnie na wilgotnych, kwaśnych łąkach i poza górami jest rzadkim okazem. Kwiat jest zapylany przez pszczoły a jej nasiona roznoszą mrówki. Prawie nikt do tej pory nie widział takiej ilości białych, dzwonkowatych kwiatów. Fotografowie wybierają coraz to inne miejsca dla swoich zdjęć ale i tak obiektyw nie obejmie pięciohektarowego rezerwatu florystycznego „Śnieżyca wiosenna w Dwerniczku”.
Musimy opuścić to urokliwe miejsce i jedziemy do Nasicznego, niewielkiej wioski, skąd rozpoczynamy wędrówkę na Dwernik Kamień, zwany dawniej Holica (1004 m n.p.m.).
Wędrujemy ścieżką przyrodniczą do Zatwarnicy. Trasa liczy ok. 8 km i podzielona jest na klika przystanków. Tablice informacyjne i ławeczki zachęcają do odpoczynku co też czynimy, bo podejście jest dość strome i uciążliwe. Wędruje z nami siedmioletni Jasiu, który dzielnie pokonuje trasę.
Nagrodą za wysiłek jest widok na Połoninę Wetlińską, Caryńską , gniazdo Tarnicy i Rawki. Słońce, błękit nieba…. I jak tu się nie zachwycać.
Docieramy do okopów z I wojny światowej gdzie rozgrywał się wojenny dramat, śladem którego są mogiły żołnierskie.
I jeszcze jedna ciekawostka na trasie przy zejściu do Zatwarnicy. Na potoku Hylaty podziwiamy wodospad Szepit, który spada, kaskadami z 8 -metrowego progu, pieni się i huczy.
Zakończenie wędrówki jest we wspaniałym gospodarstwie agroturystycznym „U Szeryfa”. Lokalna kuchnia pani Steni: żurek, knysze, paszteciki smakowała wybornie.
Granie kolegi Ryśka na gitarze i śpiewanie piosenek turystycznych umiliło biesiadną atmosferę.
Komentarze zablokowane.